Wszelkie prawa zastrzeżone © Mirosław D'ghy Ambroziak



środa, 25 maja 2011

Grimsvötn

.
Niedziela, 22 maja 2011. Okolice godziny 19-tej na tarasie punktu widokowego Perlan. Pył z oddalonego o ok. 400 kilometrów wulkanu Grimsvötn w ciągu niecałej doby dotarł do Reykjaviku.

Ilość popiołu wyrzucona przez Grimsvötn w ciągu pierwszych dwudziestu kilku godzin dorównuje 40 dniom ubiegłorocznej erupcji Eyjafjallajökull. Niestety znów nie było mi dane obserwowanie pierwszych chwil aktywności wulkanu z bliska... choć muszę przyznać że tym razem naprawdę niewiele brakowało...

Wulkan przebudził się po siedmiu latach strzelając w niebo słupem pary i popiołów na wysokość 25 kilometrów. (fot. visir.is)

Według znawców tematu najprawdopodobniej była to najsilniejsza erupcja tego wulkanu od 1823 roku. (fot. visir.is)

Okolice Kirkjubæjarklaustur. Zdjęcie wykonano w dzień - gdzieś tam, wysoko ponad warstwą nieprzeniknionej czerni popiołów, świeci słońce... (fot. Vilhelm Gunnarsson/visir.is)

Ludzie z zagrożonych farm i miejscowości zostali ewakuowani. Wiele zwierząt jednak nie przetrwało kataklizmu. W wyniku erupcji wulkanu szczelinowego Laki w 1783-84 w podobnych okolicznościach zginęło 70 procent wszystkich zwierząt hodowlanych. W konsekwencji tego jedna czwarta ludności Islandii umarła wówczas śmiercią głodową. (fot. Vilhelm Gunnarsson/visir.is)

Lodowiec Vatnajökull i Grimsvötn w pełnej krasie czyli nieodparty wdzięk wyprawy w nieznane. Może powiedzie się następnym razem... (fot. Jón Ólafur Magnússon/visir.is)


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

zdjęcia niesamowite, okoliczności niestety straszne...chmura pyłu dla Europejczyków oznacza tylko wstrzymane loty, dla Islandczyków walkę o byt...

Anonimowy pisze...

...ach ten chrzęszczący popiół w zębach i w oczach - niezapomniana przygoda! Jednak wolę to czyste, dzisiejsze powietrze w Reykjaviku, już nie muszę się bać oddychać. Mogę nawet otworzyć okno i podziwiać błękitne niebo i słońce:)

Anonimowy pisze...

Dlaczego od 2 miesięcy nie ma nowych zdjęć?