Wszelkie prawa zastrzeżone © Mirosław D'ghy Ambroziak



środa, 10 września 2014

Vestfirðir

Fiordy Zachodnie są jednym z najsłabiej zaludnionych obszarów Islandii.Obecnie zamieszkuje je około 7000 ludzi, co stanowi niecałe 2,5 procent ogółu mieszkańców wyspy.

Asfalt należy tu do rzadkości. Przeważają wijące się serpentynami liche drogi szutrowe.

Ludzie opuszczają te ziemie. W 1920 roku Vestfirðir liczyły 13 443 mieszkańców. W 2010 było ich już tylko 7 326.

Rybołówstwo w słynącym niegdyś z połowu wielorybów Flateyri podupadło, a liczba mieszkańców stopniała w ciągu ostatniego półwiecza o niemal połowę. Wiele osób na zawsze opuściło swoje domy po tym jak w październikową noc 1995 roku na miasteczko spadła lawina zabijając prawie połowę obecnych wówczas mieszkańców.

Surowe i śnieżne zimy często potrafią ograniczyć komunikację lądową do zera, a słońce przez wiele zimowych tygodni skrywa się pod linią horyzontu. Spadające ze stromych klifów głazy miażdżą od czasu do czasu podróżnych, co również nie bywa zachęta do osiedlenia się w tych stronach.

 
Bezruch i cisza są wszechobecne. Oprócz niekwestionowanego piękna surowej i pierwotnej natury tego miejsca, również one zdają się tu przyciągać coraz liczniejsze rzesze turystów.

Wysokie na prawie 500 metrów klify Látrabjarg są jedną z głównych turystycznych atrakcji Fiordów Zachodnich. Na skalnych półkach gniazdują tu miliony ptaków - maskonury, alki, nurzyki no i oczywiście mewy. Látrabjarg jest największym miejscem lęgowym ptaków w Europie oraz najbardziej wysuniętym na zachód krańcem Islandii.

Zaplecze turystyczne w okolicy jest raczej skromne, a ceny potrafią być niekiedy nieprzyzwoicie wysokie. Za noc spędzoną w dwuosobowym pokoju z łazienką w malowniczo położonym hotelu Breiðavík trzeba zapłacić równowartość 175 euro. Miejsce na polu namiotowym dla niewymagających kosztuje tutaj 12 euro.

  Widoki warte są jednak poniesionych kosztów oraz wyrzeczeń. Podróż po krętych i stromych drogach zapierająca niekiedy dech w piersiach...

... białe plaże i toń morska jak na lazurowym wybrzeżu, zupełnie inna od drapieżnych i ciemnych wód lodowatego atlantyku...

... wszechobecny, silnie emanujący spokój monumentalnych klifów i dolin oraz nostalgia za prostotą życia, jakie można by wieść w samotni wśród owiec i łąk pełnych śpiewu nienazwanych ptaków...
 
Wszystko to sprawia, że zaczyna się tęsknić i myśleć o powrocie do tych miejsc, jeszcze na długo przed ich opuszczeniem...