W sobotę dzwoni do mnie przyjaciel z pięknej i niezapomnianej Ojczyzny:
- Chciałem się pożegnać - mówi - Podobno wkrótce ma was popiół zasypać...
- Jak to? - pytam zdziwiony - Popiół? Nic nie wiem.
- A co wy tam na tej Islandii w ogóle wiecie? Masz tu, poczytaj...
No to klikam: "Może być gorszy od Eyjafjoella. Naukowcy ostrzegają przed Bardabunga". Klik: "Eyjafjoell uśpiony, ale zaczyna dymić Bardarbunga". Link za linkiem: "Islandia: Wybuch wulkanu Bardarbunga może sparaliżować ruch lotniczy w Europie", Klik, klik: "Uaktywnił się wulkan na Islandii. Ciśnienie lawy rośnie". Wszystkie newsy dzisiejsze, z drugiego kwietnia 2011. Większość przyozdobiona fotosem dymiącego wulkanu. Największe, polskie dzienniki.
- No tak! - pomyślałem sobie wychodząc przed dom po gazetę - Pięknie! Znowu się zaczyna beze mnie...
Jednak w sobotnio-niedzielnym wydaniu Fréttablaðið nic nie znajduję. W piątkowym i czwartkowym również. Uporczywie szukam jednak dalej...
News okazuje się mocno już nieświeżym, odgrzanym kotletem z lutego (sic!). Wtedy to właśnie doszło do kilku mniejszych trzęsień ziemi pod lodowcem Vatnajökull, gdzie znajduje się wulkan Bárðarbunga. Z tego również czasu pochodzą ostatnie informacje z islandzkich serwisów internetowych, dotyczące potencjalnej erupcji wulkanu. Owszem, wczytując się głębiej w teksty zamieszczone w polskiej prasie, można dowiedzieć się prawdy, że do wybuchu może dopiero dojść i że może być on silniejszy od zeszłorocznej erupcji Eyjafjallajökull... może. Nagłówki i zdjęcia sugerują jednak coś zupełnie innego: Już się zaczęło. Znowu będą problemy z lataniem...
I jak tu wierzyć prasie?
- Chciałem się pożegnać - mówi - Podobno wkrótce ma was popiół zasypać...
- Jak to? - pytam zdziwiony - Popiół? Nic nie wiem.
- A co wy tam na tej Islandii w ogóle wiecie? Masz tu, poczytaj...
No to klikam: "Może być gorszy od Eyjafjoella. Naukowcy ostrzegają przed Bardabunga". Klik: "Eyjafjoell uśpiony, ale zaczyna dymić Bardarbunga". Link za linkiem: "Islandia: Wybuch wulkanu Bardarbunga może sparaliżować ruch lotniczy w Europie", Klik, klik: "Uaktywnił się wulkan na Islandii. Ciśnienie lawy rośnie". Wszystkie newsy dzisiejsze, z drugiego kwietnia 2011. Większość przyozdobiona fotosem dymiącego wulkanu. Największe, polskie dzienniki.
- No tak! - pomyślałem sobie wychodząc przed dom po gazetę - Pięknie! Znowu się zaczyna beze mnie...
Jednak w sobotnio-niedzielnym wydaniu Fréttablaðið nic nie znajduję. W piątkowym i czwartkowym również. Uporczywie szukam jednak dalej...
News okazuje się mocno już nieświeżym, odgrzanym kotletem z lutego (sic!). Wtedy to właśnie doszło do kilku mniejszych trzęsień ziemi pod lodowcem Vatnajökull, gdzie znajduje się wulkan Bárðarbunga. Z tego również czasu pochodzą ostatnie informacje z islandzkich serwisów internetowych, dotyczące potencjalnej erupcji wulkanu. Owszem, wczytując się głębiej w teksty zamieszczone w polskiej prasie, można dowiedzieć się prawdy, że do wybuchu może dopiero dojść i że może być on silniejszy od zeszłorocznej erupcji Eyjafjallajökull... może. Nagłówki i zdjęcia sugerują jednak coś zupełnie innego: Już się zaczęło. Znowu będą problemy z lataniem...
I jak tu wierzyć prasie?
2 komentarze:
Fyrir nokkrum tíma sem ég hef verið að fylgja blogginu þínu. Mér finnst mjög mikið. Takk fyrir það fá aftur trú á pólsku þjóð, sem hafði áður góð samtök.
Gunar
To ja może po Polsku. W zupełności się zgadam z moim Stryjem. Jakby wierzyć w to co jest w mediach, to trzeba by się z łuku zastrzelić.
Prześlij komentarz