Przybyła późno i tylko na chwilkę, na każdym niemal kroku skąpiąc pełni swych wdzięków.
Reykjavik z zazdrością i żalem mógł patrzeć tylko, jak lepią wielkie śnieżne bałwany w dalekiej i mroźnej Unii Europejskiej.
Zadymki na drogach były naprawdę liche. Odbijały tylko echo prawdziwych, wielkich zamieci sprzed lat.
Niezmienny pozostawał jednak brak szacunku do łatwo dostępnej i taniej wody. Na zdjęciu tradycyjne, codzienne spłukiwanie asfaltu wrzątkiem przed jedną z licznych firm oprawiających rybę.
Na największym i najbardziej znanym kąpielisku termalnym o wdzięcznej nazwie Bláa Lónið również dawało się odczuć wyraźny niedosyt. Włosy nijak nie chciały podczas kąpieli zamarzać...