Wszelkie prawa zastrzeżone © Mirosław D'ghy Ambroziak



wtorek, 22 lipca 2008

Dziwadło

Wolał owce od miliardów - podsumował dziennik DV rolnika Sigurðura Hannessona, który odrzucił ofertę kupna swej ziemi w okolicy Þingvallavatn (ślicznej zresztą) za równowartość bez mała 111 nowiutkich Porshe Cayenne czyli prawie miliard koron. Pominę szczegóły, co można by zrobić z takimi pieniędzmi na Islandii czy gdziekolwiek indziej - wiadomo, że dużo. A o ileż więcej można skonsumować dysponując majątkiem Björgólfsa Thora Björgólfssona (najbogatszy w aktualnym rankingu Islandczyk), który gdyby tylko chciał mógłby przez 80 lat codziennie jeździć nowym Porsche wyrzucając stare, niczym skarpetki niewarte wyprania...
Zanurzając się w podobnych refleksjach dotarłem w końcu do pytania - o czym marzą ludzie obrzydliwie bogaci, czego im brak. Wątpię by Thor był w stanie mówić przez te wszystkie lata spędzone na rozdziewiczaniu luksusowych aut - tak, jestem szczęśliwy i spełniony.
Wysoki stan posiadania i ducha niekoniecznie chadzają parami. Owszem, to truizm. Ale o jego istnieniu na co dzień, jakby nie sposób pamiętać.

Farma gdzieś na południu Islandii.
Z pewnością to miłe, móc zasypiać i budzić się w takim miejscu...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Owca jest milsza w dotyku niż jakiekolwiek porsche...

Anonimowy pisze...

Czy to przypadek, że poruszasz tak ważny temat akurat w rocznicę manifestu lubelskiego? Czy mieć jest ważniejsze niż być? A może odwrotnie? A dlaczego nie można tego w jakiś, niepojęty jeszcze dla mnie sposób, połączyć? Próbuję... Ale za każdym razem, kiedy próbuję poświęcić więcej uwagi swojemu BYĆ, traci moje MIEĆ, które z kolei spycha na boczny tor BYĆ, kiedy choć na chwilę poświęcam mu nieco więcej troski. I dziś na plażowym koncercie naszła mnie taka myśl... Jeśli MIEĆ, to tylko za życia... BYĆ (dobre jakościowo) można nawet po śmierci....