Przed budynkiem parlamentu spotkali się prawdopodobnie najdotkliwiej poturbowani przez kryzys Islandczycy...
... by zaprotestować przeciwko dotychczasowym działaniom rządu, które nie chronią najbardziej zadłużonych gospodarstw domowych.
Zażądano natychmiastowego wprowadzenia zakazu eksmisji, który miałby
obowiązywać do czasu opracowania i wdrożenia satysfakcjonujących,
prorodzinnych zmian w islandzkim prawie.
Pomimo zachęt do wzięcia udziału w demonstracji kierowanych również do
imigrantów, protestujących nie było zbyt wielu. Grupka osób na drugim
planie to nie demonstranci, a zblazowani francuscy turyści ochoczo
przyglądający się tej nieoczekiwanej okrasie niezbyt ciekawego
przemarszu przez Reykjavík.
Przekaz ustny ograniczony do zwięzłych żądań, trwał ledwie kilka minut.
Reszta była milczeniem... i ogłuszającym, ponad godzinnym łomotem
metalowych prętów o specjalnie przygotowane beczki. Jak widać, nie
obyło się również bez szczypty teatralności...
Na posterunku był również Ástþór Magnússon - biznesmen, założyciel działającego na rzecz pokoju stowarzyszenia
Friðar 2000, a przede wszystkim szukający poparcia kandydat na
prezydenta Islandii . Wg ostatniego rankingu, w wyznaczonych na 30
czerwca wyborach, miałby szansę na niecały jeden procent głosów.